Predatory Journals vs Peer Reviewed Journals
Publikowanie artykułów naukowych nie należy do łatwych zadań, wiedzą to zwłaszcza doktoranci czy inni początkujący badacze. Każdy z nich chciałby, żeby jego praca ukazała się w prestiżowym periodyku, który ma wysoki impact factor. Co więcej, wymogiem na studiach doktoranckich (obecnie w szkołach doktorskich) w Polsce jest, by doktorant miał choć jedną opublikowaną pracę. Taki wymóg jakkolwiek logiczny z punktu widzenia polskiej nauki, to jednak jest często trudny do zrealizowania, przez wielce rygorystyczny proces recenzji w tego typu czasopismach, który często już na pierwszym etapie blokuje autorowi drogę do publikacji (to samo tyczy się również doświadczonych badaczy). Oczywiście są czasopisma akademickie, których zadaniem jest publikowanie prac studentów i doktorantów, to jednak są one bardzo obłożone submisjami i nie ma pewności, że artykuł się ukaże. Między innymi dlatego pojawiły się wśród wydawnictw akademickich tzw. drapieżne czasopisma naukowe (ang. predatory journals).
Tego typu periodyki żerują na badaczach (nie tylko początkujących) i za odpowiednią opłatą opublikują każdą pracę, a naukowe są tylko z nazwy i niewiele mają wspólnego z jakością naukową. Już od dawna jest to bolączka środowiska akademickiego, gdyż w odróżnieniu od wydawnictw naukowych tworzone są tylko po to, aby publikować wszystkie nadsyłane artykuły. Nie przykłada się uwagi do jakiejkolwiek redakcji czy korekty językowej, a nadzoru recenzenckiego brak albo jest on niewielki. Ich celem jest wyłącznie zysk, a z kolei naukowcy mogą pochwalić się publikacją. Jak podkreśla prof. Aleksander Welfe – makroekonomista, wiceprezes PAN: Proces rzekomej recenzji u „drapieżcy” trwa zwykle kilka dni, podczas gdy w prawdziwych czasopismach naukowych – od złożenia artykułu do publikacji – czasem zdecydowanie ponad rok. Na stronach internetowych czasopism drapieżnych polityka publikacyjna wygląda dobrze, ale to fikcja.
Czy zatem jest możliwość ograniczenia tego procederu i czy rzeczywiście publikowane tam materiały są „bezwartościowe”? W obu przypadkach i tak i nie.
W celu ograniczenia tego typu działań konieczne byłoby ustalenie kanałów publikacyjnych, które są nierzetelne albo nie spełniają pewnych zasadniczych norm, coś na wzór czarnej listy. Tego typu kanały następnie powinny zostać wykluczone ze wszelkiego rodzaju systemów ocen naukowców: wnioski grantowe, aplikacje na stanowiska, listy punktowanych publikacji.
Jak zostało wspomniane, drapieżne czasopisma żądają horrendalnych opłat za opublikowanie pracy. Zawsze publikują w otwartym dostępie (ang. open access). Nie oznacza to jednak, że wszystkie publikacje naukowe publikowane w otwartym dostępie są drapieżne. Jest wiele świetnych pism wydawanych w ten sposób. Ministerstwo Edukacji i Nauki wykupiło w nich otwarty dostęp, odpowiednie licencje, dlatego w przypadku publikacji przez polskich naukowców nie ponoszą oni z tego tytułu dodatkowych opłat. Jest to opłata płacona nie przez autorów, ale przez uczelnie. Niemniej jednak jak podkreśla prof. Welfe: Niestety, obecnie jest to zjawisko [publikowanie w predatory journals – przyp. eCORRECTOR] bardzo powszechne. Ma to wręcz charakter katastrofy. Są poważne państwowe uczelnie, które w ostatniej ewaluacji, jeśli chodzi o publikacje artykułowe, przedstawiły do oceny zbiór, w którym blisko połowę stanowiły artykuły w wydawnictwach drapieżnych. Rujnuje to cały system ewaluacji, rankingu jednostek.
Zatem czy jest sposób na podniesienie szans na publikacje swojego manuskryptu w czasopismach o wysokim impact factor, by nie musieć kierować się w stronę „drapieżców”? W procesie recenzji poza kwestiami merytorycznymi zwraca się dużą uwagę na język i styl, zwłaszcza jeśli publikacja jest pisana po angielsku przez nie native speakera. W związku z tym wspomnianym sposobem może być profesjonalna korekta językowa przeprowadzona przez native speakera ze stopniem przynajmniej doktora (PhD) w dziedzinie pracy lub pokrewnej. Takie rozwiązanie pozwoli nadać manuskryptowi płynność charakterystyczną dla native speakera, a także wgląd eksperta, który rozumie dany obszar badawczy i przypilnuje, że zostało zastosowane odpowiednie specjalistyczne słownictwo. Opis takich usług znajdziesz pod tym linkiem.
Pełen wywiad z prof. Welfe na temat predatory journals dostępny jest pod tym adresem
Dodaj komentarz